Odkąd rozstałam się korporacją i zostałam mamą, ciągłym wyzwaniem jest dla mnie pogodzenie życia zawodowego i osobistego. A właściwie pogodzenia pracy z macierzyństwem.

Pamiętam ten dzień, jak dziś. Byłam jeszcze wtedy Panią Dyrektor, od roku szczęśliwą mężatką, a od dwóch lat bezskutecznie starałam się zajść w ciążę. Ponieważ już wtedy byłam coachem i głęboko wierzyłam, że rzeczywistość jest odzwierciedleniem naszego wnętrza, szukałam w swojej podświadomości przyczyn tego stanu rzeczy. W różny sposób próbowałam wtedy wewnętrznie się odblokować. Próbowałam pracować z moją głową, również korzystając z pomocy coacha i też próbowałam pracować z moim ciałem, na przykład poprzez masaż lomi-lomi albo akupunkturę.

Właśnie tego dnia pracowałam na sesji coachingowej, w trakcie której próbowałam zwizualizować sobie, jak mogłoby wyglądać moje życie, kiedy będę miała dziecko. Już wtedy planowałam rozstać się z korporacją, bo nie wyobrażałam sobie mieć dzieci i jednocześnie pracować na stanowisku kierowniczym, bo według tego, w co wtedy wierzyłam, na moim stanowisku musiałam być absolutnie dyspozycyjna. Wtedy czułam, że praca mi „przeszkadza” w zostaniu mamą. Pamiętam, że tego właśnie dnia zakończyłam sesję z postanowieniem, że od teraz będę dopasowywać pracę do siebie, a nie siebie do pracy!

Minęło kilka lat od tego dnia. Dzisiaj mam troje dzieci. Odkąd zostałam mamą, mniej lub bardziej intensywnie pracowałam, prowadząc sesje coachingowe przez telefon lub Skype. Można by więc powiedzieć, że udało mi się dopasować pracę do siebie.

Dzisiaj z perspektywy 2 tygodni, w trakcie których zajmowałam się chorymi dziećmi i w zasadzie poza udzielaniem się na grupie „Szczęśliwa i spełniona w życiu”, nie zrobiłam praktycznie nic w kwestiach zawodowych, mam poczucie, że nie do końca udaje mi się zrealizować to moje postanowienie.

Jak to teraz widzę? Dzisiaj widzę, że owszem dostosowuję pracę, ale nie do siebie, a do potrzeb rodziny, którą stworzyłam. Można powiedzieć, że z jednej skrajności wpadłam w drugą. Różnica jest taka, że absolutnie dyspozycyjna jestem teraz dla mojej rodziny i pracuję tylko wtedy, kiedy moja rodzina mnie nie potrzebuje (to znaczy, kiedy dzieci są zdrowe i chodzą do przedszkola, a ja mam wtedy czas wolny na pracę). Tylko gdzie w tym wszystkim jestem JA?!?!

Ano mnie nie ma… Idealnym dla rozwiązaniem byłoby, gdybym wreszcie pierwszy raz w życiu SIEBIE postawiła w centrum mojego życia, a z rodziny i pracy uczyniła ważne dla mnie sfery życia. Tak, jakbym była słońcem w moim układzie słonecznym, a praca i rodzina i też inne ważne dla mnie sfery życia, były planetami krążącymi wokół słońca, czyli mnie! Piękna metafora, nieprawdaż?!?! Tak, to jest moje nowe postanowienie. Od dzisiaj to ja jestem słońcem, a inne planety krążą wokół mnie!

I wiesz co? Czuję moc, kiedy to piszę! Moc która jest mi teraz bardzo potrzebna, żeby wprowadzić zmiany w moim życiu! Ale może tak być, że jest ona również bardzo potrzebna Tobie!

Przeczytałam dzisiaj na naszej grupie na fb słowa jednej z Was, która napisała, że potrzebuje odpoczynku i regeneracji, ale pracując na etacie i mając dwójkę dzieci, jest to dla niej na ten moment nie do zrobienia. Ten wpis zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Poczułam złość, kiedy pomyślałam, jak wiele z nas każdego dnia rano zaciska zęby, bo MUSI… zawieźć dzieci do przedszkola, pójść do pracy, odebrać dzieci, zrobić zakupy, ugotować obiad itp i itd i nie ma już wieczorem ani siły, ani ochoty, żeby zrobić cokolwiek dla siebie. Czuję złość, czuję frustrację, czuję bezradność i bezsilność i czuję też smutek. W imieniu swoim i Twoim, jeśli podobna sytuacja Cię dotyczy. I też czuję wściekłość na to, że społecznie wpycha się nas w rolę matki Polki. Jednocześnie szukam niezaspokojonych potrzeb, które kryją się pod moimi i być może Twoimi emocjami. Ja, mając wszystko na głowie: i dzieci, i dom i pracę, potrzebuję: odpoczynku, wsparcia, pomocy, bycia widzianą i bycia słyszaną, potrzebuję uznania i docenienia, potrzebuję widzieć rezultaty i postępy, potrzebuję też mieć wpływ na moje życie, potrzebuję decydować o sobie i też potrzebuję zaufania do siebie, do innych i do życia.

Jeśli jesteś mamą, to pewnie wiesz, że pierwsze lata życia dziecka to dla kobiety bardzo trudny czas. To moment, kiedy dziecko jest stawiane w centum. To moment, kiedy odkładasz swoje potrzeby na dalszy plan i absolutnie dostosowujesz się do potrzeb dziecka. Zarywasz noce, nosisz ząbkującego malucha na rękach, nie możesz nawet przez chwilę pobyć sama (moje dzieci towarzyszyły mi nawet w toalecie!). Ale już dość! Przynajmniej dla mnie! Wiem, bo sprawdziłam na sobie, że jestem dużo lepszą mamą i dużo skuteczniejszym coachem, kiedy dbam o zaspokojenie moich potrzeb!

Wróćmy na chwilę do postu, który mnie dzisiaj tak bardzo poruszył. Zastanawiam się, co powoduje, że my kobiety stawiamy siebie na ostatnim miejscu na liście naszych własnych priorytetów? Dochodzę do wniosku, że są to nasze ograniczające przekonania. Na przykład takie:

  • muszę sobie poradzić
  • dziecko jest najważniejsze
  • nie mogę wyjść z domu, bo jestem potrzebna dzieciom
  • ja zrobię wszystko najlepiej
  • to mój obowiązek zajmować się dziećmi, bo jestem kobietą
  • albo dziecko albo kariera

I możesz tu dopisać jeszcze inne, swoje przekonania.

Czy te myśli służą nam, kobietom?!? Absolutnie nie!

Jakie inne myśli byłyby dla nas bardziej wspierające? Na przykład takie:

  • jestem ważna
  • mogę sięgać po wsparcie i pomoc, kiedy tego potrzebuję
  • mam prawo do odpoczynku
  • moje potrzeby też są ważne
  • ja jestem ważna i moje dziecko też jest ważne
  • dbam zarówno o moje własne potrzeby, jak i potrzeby dziecka
  • ufam, że mój mąż/moja mama/moja teściowa/niania, zadbają o moje dziecko najlepiej jak potrafią
  • moje dziecko jest bezpieczne, kiedy zostaje ze swoim tatą/babcią/nianią
  • kiedy dbam o zaspokojenie moich potrzeb, jestem lepszą mamą
  • mogę być jednocześnie spełnioną mamą i realizować się zawodowo

To tylko kilka zadań, które na gorąco przyszły mi do głowy. Ty masz pewnie swój własny zestaw ograniczających Cię przekonań, z których najprawdopodobniej nawet nie zdajesz sobie sprawy, a które działają w Twoim życiu i powodują, że wygląda ono tak, jak wygląda!

Ale wiesz co! Myślę sobie, że pora to zmienić! Pora stać się słońcem we własnym układzie słonecznym! Pora każdego dnia podejmować decyzje, pamiętając o tym!

Ja dzisiaj zostawiałam moje dzieci pod opieką niani. Sama wyjechałam z domu. Jestem w mojej ulubionej restauracji i piszę do Ciebie. Piszę do Ciebie, żeby Tobą potrząsnąć! Żeby sprawić, że się ockniesz, że zaczniesz zwracać uwagę na własne potrzeby i zaczniesz je zaspokajać.
Jesteś tak samo ważna, jak Twoje dziecko, jak Twój mąż, jak Twój szef, jak Twój klient i jak inne ważne osoby z Twojego otoczenia! Pamiętaj o tym każdego dnia! I nie daj się zapędzić w kozi róg, myśląc o sobie, że owszem jesteś ważna, ale tylko, jeśli ktoś z zewnątrz Ci to potwierdzi! Ja wpadłam w tą pułapkę. Ale wydostałam się z niej, kiedy dotarło dla mnie, że jestem ważna, BO JESTEM. I Ty też: jesteś ważna, BO JESTEŚ. Twoje potrzeby są tak samo ważne, jak potrzeby innych ludzi. I jesteś warta tego, żeby Twoje potrzeby były zaspokajane!

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł i chcesz być na bieżąco z informacjami na temat świadomego budowania takiego życia zawodowego i osobistego, jakich pragniesz, byłoby super, jeśli dołączysz do grupy na Facebooku Kobieta Spełniona.
Nasza grupa to idealne miejsce, aby zadawać pytania, prosić o wsparcie albo o motywację do działania.