Jak przeszłość może wpłynąć na Twoje życie?

Kiedy byłam mała, miałam może 9 może 10 lat, spędzałam pewne gorące, letnie popołudnie wraz z moją rodziną, czyli moją mamą, moim tatą i moim młodszym bratem nad rzeką Pilicą. Zrobiona tam była taka miniplaża. Świeciło piękne słońce, ludzie wokół porozkładali koce, mieli koszyki piknikowe, skądś dobiegała przyjemna muzyka, pewnie ktoś zabrał ze sobą przenośne radio. Było bajecznie. Miałam ochotę pokąpać się w rzece, złapałam mojego tatę za rękę i pobiegłam z nim do wody.

Płynąć z prądem

Woda była cudowna, sięgała mi do pasa. Poczułam przyjemny prąd na łydkach. Zachciało mi się bawić z rzeką. Ponieważ nie umiałam jeszcze wtedy pływać, ponosiłam nogi do góry i jednocześnie rękami odpychałam się, jak gdybym płynęła żabką. To było bardzo przyjemne. Tata szedł tuż za mną. Czułam się bezpiecznie. To było cudowne uczucie. Poddawałam się rzece. „Płynęłam” z prądem. Rzeka cudownie unosiła mnie na swojej powierzchni. Do tego czułam muśnięcia lekkiego, przyjemnego wietrzyku na mojej twarzy. Byłam przeszczęśliwa. Miałam niecałe 10 lat i świat stał przede mną otworem. Ufałam. Czułam się bezpiecznie. Świetnie się bawiłam.

Córcia, wracamy!

Po kilkunastu minutach, kiedy rzeka zaczęła stawać się coraz głębsza, a prąd coraz mocniejszy, usłyszałam z tyłu głos taty: „córcia, wracamy!”. „Jeszcze trochę, tato, proszę” – odpowiedziałam i nadal podnosiłam nogi do góry i odpychałam się rękami, pozwalając, żeby rzeka mnie prowadziła. „Jest tak przyjemnie!” – dodałam. „Wracamy!” – usłyszałam z tyłu coraz bardziej niecierpliwy głos mojego taty. „Jeszcze troszeczkę tato” – odpowiedziałam, nadal poddając się rzece. Minęło kilka minut. Ja nadal pozwalam rzece swobodnie mnie unosić, a mój tata nadal wołał z tyłu: „wracamy”.

Walka o życie

Nawet nie zauważyłam, że musiałam od niego nieco odpłynąć, bo głos zaczął dobiegać z coraz większej odległości. „No dobra, wracam” – pomyślałam, odwróciłam się i nagle znieruchomiałam. Nie byłam w stanie iść pod prąd. Był tak mocny, że rzeka nadal niosła mnie we wcześniejszym kierunku. Próbowałam machać mocniej rękami. Nic. Zaczęłam odpychać się mocniej nogami od dna, ale nagle okazało się, że dno znikło. Nie mogłam go dosięgnąć. „Tato!!!!” – zawołałam. Tata podpłynął bliżej. Tego, co działo się później, nie jestem w stanie opisać. Zacisnęłam mocno ręce wokół szyi taty i okazało się, że wciągam go pod wodę. Zamknęłam oczy. Zaczęła się walka z wodą. Walka o życie. Topiłam się! Nie wiem, skąd wiedziałam, w którym momencie nabrać powietrza. To się działo poza moją świadomością. Nabierałam powietrza i zanurzałam się pod wodę. Mam wrażenie, że szarpałam się z rzeką. Ona chciała mnie wciągnąć wgłąb, ja starałam się wydostać.

W zasadzie byłam bez szans

To nie była równa walka. Nie wiem, kiedy puściałam tatę. Walczyłam z rzeką sama. W zasadzie byłam bez szans. Nie umiałam pływać. Nie byłam wstanie stanąć na dnie, bo było dla mnie za głęboko. Nie miałam się czego złapać. A jednak walczyłam. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak blisko śmierci byłam. Poczułam, że moje płuca, zamiast powietrzem, zaczynają wypełniać się wodą. Nie byłam gotowa na to, żeby rozstać się z życiem, nie teraz! Przecież dopiero zaczynałam. Miałam niespełna 10 lat…. Czy to miał być kres mojej ziemskiej wędrówki?!?!  Serce waliło mi mocno, słabłam. Już nie miałam siły się szarpać… Już chciałam odpuścić… Już chciałam przestać walczyć i poddać się wodzie… I nagle…

Druga szansa

Poczułam szarpnięcie. Poczułam silną rękę na moim ramieniu. Ktoś mnie wyciągał. Okazało się, że tym kimś był mężczyzna, który akurat wybrał się na ryby nad rzekę. Zobaczył, co się dzieje i po prostu skoczył. Uratował mi życie. Dał mi drugą szansę… Pomógł mi wydostać się z wody…

Dziś nie mogę sobie nawet przypomnieć, jak wyglądał. Pamiętam, że był młodym, wysokim, szczupłym mężczyzną. Nawet nie wiem, czy zdążyłam mu podziękować za uratowanie mi życia. A może to był mój Anioł Stróż? Tego nie wiem. Wiem jednak, że zawdzięczam mu życie. Jeśli jakimś cudem przeczyta kiedyś to, co teraz piszę, chcę mu podziękować. Z całego serca. Za to, że uratował mi życie, za to, że dzięki niemu żyję. I mam się całkiem dobrze. Mam własną rodzinę, męża i troje dzieci, jestem szczęśliwa i spełniam się w życiu. Do tego zawodowo pomagam kobietom być szczęśliwymi i też spełniać się w życiu. Dzięki niemu dobro się pomnożyło.

Podświadoma blokada

Uff… to dla mnie ciężka historia. Nigdy wcześniej jej nie opisałam, chociaż wiele razy wracałam do niej myślami. Dlaczego Ci o tym piszę? Bo mam dzisiaj taką refleksję. Wiele razy już w moim dorosłym życiu słyszałam: płyń z prądem, poddaj się życiu. I bardzo chciałam zastosować się do tych rad. Jednak nie bardzo mi to wychodziło. Nie ufałam. Sobie, Życiu i Bogu. Nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno ta moja historia z dzieciństwa wryła się w moją podświadomość. Zabawa, luz, frajda, które czułam płynąc z prądem, omal nie doprowadziły mnie do śmierci. Jak się pewnie domyślasz, przestałam w dorosłym życiu wybierać to, co było lekkie, łatwe i przyjemnie, bo najzwyczajniej w świecie, bałam się. Podświadomie. Bo świadomie nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Unikałam przyjemnych sytuacji w życiu. Stałam się poważna, czujna, kontrolująca. Bałam się zaufać.

A co z Tobą?

Po co Ci o tym piszę? Być może też masz w swoich doświadczeniach życiowych, szczególnie z okresu dzieciństwa sytuacje, o których nawet może zapomniałaś, a które odbiły mocny ślad w Tobie i które teraz w jakimś sensie Cię ograniczają. Może tak, jak ja, zabawę, luz i przyjemność skojarzyłaś z zagrożeniem życia, a może masz jakieś inne połączenie. Bez względu na to, czy tego chcesz, czy nie, to połączenie nadal działa. I możesz zupełnie nie zdawać sobie z tego sprawy. I możesz robić różne rzeczy w swoim życiu, które mają je zmienić, ale upragnione zmiany na nadchodzą.

Może dotyczy to Twojego życia prywatnego, a może zawodowego. Jeśli jesteś w takim miejscu w swoim życiu, w którym czujesz, że utknęłaś, w którym próbujesz dokonać zmiany, ale działania które podejmujesz, nie prowadzą Cię do wymarzonych rezultatów, to może tak być, że blokady są w Tobie, nie w świecie zewnętrznym. Możesz mieć blokady, z których nie zdajesz sobie sprawy. Owszem, może być tak, że miną lata i zaistnieją w Twoim życiu okoliczności, które pomogą Ci przepracować te blokady. W praktyce rzadko się to jednak zdarza. Może być tak, że będziesz potrzebowała skorzystać z pomocy specjalisty, żeby odkryć je i przepracować.

Pozwól sobie pomóc

Ja sięgnęłam po wsparcie. Kiedy już miałam puczucie, że wszystko w moim życiu jest nie tak, kiedy sypało się moje pierwsze małżeństwo, sięgnęłam po pomoc. A w zasadzie powinnam napisać, pozwoliłam, żeby ktoś mi pomógł. Poszłam na terapię. To był początek mojej drogi za samorozwojem, która trwa do dziś. Były szkolenia, warsztaty, książki, ustawiania systemowe, czy w końcu coaching, który tak naprawdę najwięcej mi dał w najkrótszym czasie.

Dzisiaj znów, tak jak wtedy, pozwalam sobie na zabawę, na luz, na przyjemności, na to, żeby płynąć z prądem. Ufam sobie, ufam Sile Wyższej. Żyje mi się lżej. Jednak bardziej świadomie dbam o moje bezpieczeństwo. Pytam siebie na przykład: „czy to mi służy?”. Jeśli tak, to super, idę w to. Jeśli nie, rezygnuję bez żalu.

A Ty? Co boisz się wpuścić do swojego życia? Co cię blokuje? Co Cię powstrzymuje przed tym, żebyś żyła naprawdę tak, jak tego pragniesz? Nie wiesz? A chcesz się dowiedzieć? Umów się ze mną na bezpłatną konsultację i porozmawiajmy. Być może nasza rozmowa będzie momentem zwrotnym w Twoim życiu. Sprawdź to 🙂

PS. Jeśli czujesz, że potrzebujesz zmian w swoim życiu zawodowym i/lub osobistym, umów się ze mną na bezpłatną konsultację przez telefon lub Skype i sprawdź, jak mogę Ci pomóc!