Naucz się być w kontakcie ze sobą, bo naprawdę warto
Po raz drugi już czytam książkę „Porozumienie bez przemocy” Marshalla Rosneberga i łzy spływają mi po policzkach. Bo słyszę ten język serca. I moje serce mięknie. I widzę, ile bólu, frustracji i rozczarowań mogłabym uniknąć w moim życiu, gdybym wcześniej poznała metodę porozumienia bez przemocy. Przypominam sobie najtrudniejsze dla mnie w ostatnim czasie kłótnie z moją 5,5-letnią córką. Sytuacje, w których czułam się wprost fatalnie, w których złość, wściekłość i bezsilność coraz mocniej we mnie narastały, sytuacje, w których nie byłam w stanie zapanować nad moimi emocjami i dać empatii mojemu dziecku i które niestety dla mnie i dla mojej córki często kończyły się przemocą… krzykiem, szarpnięciem, wsadzeniem na siłę do samochodu, wyprowadzeniem ze sklepu. I kiedy myślę o tym, że moje dziecko tego wszystkiego mogłoby nie doświadczyć, gdybym wcześniej nauczyła się komunikować językiem serca…
Czytam książkę i łzy spływają mi po policzkach, bo coraz więcej rozumiem, coraz więcej widzę i coraz więcej czuję. Przeczytałam właśnie fragment o tym, jak mąż i żona z 39-letnim stażem, skonfliktowani prawie przez cały okres trwania małżeństwa w temacie pieniędzy, po tym, jak z pomocą mediatora pierwszy raz usłyszeli swoje wzajemne potrzeby i w ciągu kolejnych 20 minut z łatwością wypracowali sposoby na zaspokojenie tych potrzeb.
I myślę pierwszy raz o moim dziecku z głębokim zrozumieniem. I jednocześnie czuję w sercu ból i smutek, związane z tym, że moja potrzeba kontaktu z córką w tych trudnych momentach nie była zaspokajana. A przecież tak naprawdę miałyśmy po prostu inne potrzeby w tym samym czasie i mogłyśmy ich wzajemnie zobaczyć. I wyobrażam sobie, jak moja córka musiała czuć się osamotniona, jak bardzo potrzebowała kontaktu, zobaczenia, usłyszenie i zrozumienia. Jak bardzo potrzebowała empatii i wsparcia.
I kiedy przypominają mi się te wszystkie trudne dla nas sytuacje, kiedy uznaję moje emocji, w tym mój ból, zaczynam odczuwać w sercu miłość. Miłość do siebie i do mojego dziecka. I jednocześnie czuję ogromne pragnienie kontaktu z nią szczególnie w tych trudniejszych sytuacjach. I żeby o tym pamiętać, zapisuję sobie to zdanie z książki, które mocno odcisnęło się w moim sercu: „Gdy zostanie nawiązany kontakt między ludźmi, problem zwykle rozwiązuje się sam”. I od dzisiaj chcę tak żyć i takie relacje tworzyć z ludźmi. Pragnę być w kontakcie ze sobą i z innymi ludźmi i znajdować strategie na zaspokojenie potrzeb obu stron.
Jeśli doczytałaś do tego momentu, to domyślam się, że też doświadczałaś podobnego poczucia osamotnienia i izolacji, kiedy po kłótni z kimś dla Ciebie ważnym masz poczucie zerwania kontaktu, naderwania tej cennej więzi, jak nici, która łączy Cię z tymi, których przecież kochasz. Być może doświadczałaś bólu, smutku, bezradności, bezsilności i żalu. Bo przecież w głębi duszy bardzo zależy Ci na tej osobie i na tym, żeby dobrze było między Wami. I tylko ta nieumiejętność rozpoznawania własnych emocji i potrzeb i też zgadywania emocji i potrzeb drugiej strony, tak naprawdę stawała na przeszkodzie znalezienia satysfakcjonującego Was rozwiązania, które zaspokoi potrzeby obu stron.
I chcę, żebyś wiedziała, że nie musi tak być! Że można to zmienić. Że Ty możesz to zmienić! Możesz być w prawdziwym kontakcie ze sobą i z innymi jednocześnie zadbać o zaspokojenie potrzeb obu stron. I możesz wychodzić z konfliktu wzbogacona i jeszcze bardziej zadowolona z relacji. Możesz czuć spokój, radość i ulgę, kiedy jesteś słyszana i widziana, kiedy wiesz, że Twoje potrzeby są ważne i że mogą być zaspokojone. I że dzięki temu Twoja relacja z bliską Ci osobą może się pogłębiać, a więź która Was łączy może się wzmacniać.
Ja dzisiaj mam za sobą cudowny poranek. A wcale nie zaczął się łatwo. Bo właśnie od konfliktu z moją córką. Ja potrzebowałam wcześniej wyjść z domu, bo jechałam na badania lekarskie, moja córka nie chciała wstać, bo potrzebowała jeszcze pospać. I zaczęło się niefajnie. Moja córka zaczęła krzyczeć, złościć się, zakrywać się kołdrą, a ja spokojnie powtarzałam, że to dla mnie ważne, że potrzebuję zdążyć na badania i bardzo proszę ją, żeby już wstała. I powtarzałam to zdanie wiele razy. Już sama nawet nie wiem ile, bo straciłam rachubę. Powtarzałam je spokojnym głosem, bez cienia irytacji. Wiedziałam, że to dla mnie ważne i skupiałam się tylko na jednym. Na tym, żeby zostać usłyszaną. Więc powtarzałam to zdanie jakbym się zacięła, jak zdarta płyta. Cały czas mówiłam, że to dla mnie naprawdę ważne, bo chcę zadbać o moje zdrowie. Mówiłam też mojej córce kilkakrotnie, że wiem, że potrzebuje jeszcze pospać i że będzie to mogła zrobić w przedszkolu. I wiesz co? W pewnym momencie zostałam naprawdę usłyszana. Moja córka bez słowa wstała, sprawnie się ubrała, zjadła śniadanie i bez dalszego ociągania wsiadła do samochodu. Byłam zdumiona. Po tylu porannych walkach, dzisiaj poszło naprawdę lekko.
I muszę Ci się do czegoś przyznać, już od dłuższego czasu między innymi uczę moje klientki bycia w kontakcie ze sobą, rozpoznawania emocji i potrzeb własnych i innych ludzi, po to, żeby miały coraz lepsze i głębsze relacje. Wiem, że to podstawowa życiowa umiejętność, której powinni nas uczyć w szkole podstawowej. Jednocześnie sama cały czas miałam trudności z dotarciem do mojej córki. Mimo, że z powodzeniem komunikowałam się w ten sposób z moim mężem i dwoma naszymi synami, nasza córka była dotąd dla mnie progiem nie do przejścia. Dziwnym sposobem uruchamiała we mnie całą lawinę trudnych dla mnie emocji. Zapalałam się w jednej chwili i nie byłam w stanie zapanować nad moimi emocjami. Krzyczałam więc na nią ze złości i też z bezsilności, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że to tylko pogarsza sprawę i że krzycząc teraz nie doprowadzę do tego, żeby mieć w przyszłości głęboką relację z moją córką.
I miałam taki moment, że chciałam się wycofać. Bo mimo to, że poświęciłam mnóstwo czasu i pieniędzy na naukę tej metody, nie umiałam jej wdrożyć we własnym życiu. I czułam się nie w porządku w stosunku do Ciebie. Bo próbowałam Cię zachęcić do metody, która nie do końca działała w moim życiu. Ale mam poczucie, że dzisiaj jest przełom. Że coś wreszcie zaskoczyło. Dzisiaj rano poczułam głęboką wdzięczność i miłość do mojej córki i też głęboką nadzieję, że kiedyś w przyszłości, kiedy ona dorośnie, znajdziemy jednak wspólny język i że mam jeszcze czas na naprawienie błędów z przeszłości i mam jeszcze szansę na wzmocnienie naszej więzi, która mocno została nadwyrężona.
Piszę Ci o tym, żebyś i Ty uwierzyła, że nigdy nie jest za późno na zmianę. Nawet jeśli jesteś w trudnej relacji od wielu lat, tak jak ta para małżonków wspomniana na początku, to możesz nauczyć się być w kontakcie ze sobą i z innymi i dzięki temu budować pełne miłości i wzajemnego szacunku relacje, o których marzysz. Już wiem, że da się to zrobić. Wiem, jak potężnym narzędziem jest metoda porozumienia bez przemocy. I wierzę w Ciebie. Wierzę, że jeśli relacje z bliskimi Ci osobami są dla Ciebie naprawdę ważne, to zrobisz wiele, żeby czerpać z nich coraz więcej radości i satysfakcji, nawet jeśli na początku wcale nie będzie to łatwie. Jeśli zaczniesz pracować nad sobą, przyjdzie ten dzień, kiedy to wszystko, czego się nauczysz, co wypracujesz, po prostu kliknie, czyniąc Twoje życie łatwiejszym i przyjemniejszym, a Twoje relacje pełniejszymi.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, czym jest kontakt i jak być w bardziej w kontakcie ze sobą i dzięki temu budować lepsze relacje z innymi, możesz posłuchać o tym w moim nagraniu audio „Bądź w kontakcie ze sobą”.
PS. Jeśli czujesz, że potrzebujesz zmian w swoim życiu zawodowym i/lub osobistym, umów się ze mną na bezpłatną konsultację przez telefon lub Skype i sprawdź, jak mogę Ci pomóc!



